środa, 20 września 2017

#88 "Jutro będziemy szczęśliwi" - Anna Dąbrowska


Tytuł: "Jutro będziemy szczęśliwi"
Autor: Anna Dąbrowska
Data wydania: sierpień 2017r.
Liczba stron: 303
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Patrząc przez pryzmat poprzedniej książki tej autorki, czyli "W rytmie passady", mogłam mieć przed rozpoczęciem jej najnowszej powieści pewne obawy. Tamta pozycja pomimo, że przez większość czasu mi się podobała, to pewne elementy (a głównie jeden, mianowicie zakończenie), sprawiły, że moja końcowa opinia o niej, nie była już taka pozytywna. Miałam nadzieję, że w przypadku "Jutro będziemy szczęśliwi", nie będę już miała takich uwag i historia Zuzy i Adama przypadnie mi do gustu. Na początku zapowiadała się ciekawie... a później? Zapraszam do dalszej lektury!

"[...] Rozmowy o przeszłości powinny zostać zakazane, przynajmniej w naszej rodzinie."

Zuza od trzech lat żyje w smutku i żalu. To właśnie wtedy opuścił ją Adam, miłość jej życia i to bez słowa pożegnania. Do tej pory dziewczyna nie wie, dlaczego jej ukochany wyjechał tak nagle, bez żadnego wyjaśnienia. Przecież byli szczęśliwi, zakochani i z planami na przyszłość, które w jednej chwili prysnęły jak bańka mydlana. Obecnie Zuza próbuje poukładać sobie życie na nowo, u boku wieloletniego przyjaciela Marcina, jednak doskonale wie, że to nie to. No bo jak ma oddać mu swoje serce, skoro ono nadal należy do kogoś innego? Dziewczyna nigdy nie przestała kochać Adama, mimo, iż wie, że myśl o nim, powoduje tylko ból... Dlatego postanawia wziąć się w garść i zacząć znowu żyć. Gotowa jest wyjechać do większego miasta i zacząć się realizować, jednak wtedy zjawia się Adam... Co ma jej do powiedzenia? Czy Zuza spróbuje go zrozumieć, wybaczyć? No i przede wszystkim, czy ich historia zakończy się happy endem? Tego już musicie dowiedzieć się sami, sięgając po tę pozycję!

"Mówi się, że prawdziwy dom jest tam, gdzie twoje serce."

Chciałabym móc napisać, że "Jutro będziemy szczęśliwi", to książka, która skradła moje serce i którą zapamiętam na długo, jednak niestety nie mogę. Po raz kolejny trochę się zawiodłam. Tym razem na całej historii, która była dla mnie zbyt ckliwa i miejscami po prostu mdła. Nadal nie polubiłam, stylu pisania autorki i już niestety chyba tego nie uczynię. Jest on dla mnie za słodki, a wszyscy bohaterowie wypowiadają się jak poeci żyjący w epoce romantyzmu. Jakby tego było mało, to dodatkowo znają się na życiu jak mało kto, a dobrymi, życiowymi radami sypią jak z rękawa. Momentami nie dało się tego czytać, no bo ileż można? Zuza i Adam nie zyskali mojej sympatii, gdyż denerwowało mnie ich zachowanie i postępowanie. Przecież oni wiedzą najlepiej więc po co mają ze sobą w ogóle rozmawiać. Najlepiej jest ranić się nawzajem...
Miałam nadzieję, że przynajmniej fakt, że akcja książki rozgrywa się zimą, blisko Bożego Narodzenia, ociepli mój stosunek do tej książki, ale niestety nie do końca tak się stało. Uwielbiam ten przedświąteczny czas i zazwyczaj gdy w powieściach się on pojawia, to jest miodem na moje serce, niestety tu prawie wcale go nie poczułam. A szkoda!
No dobrze, żeby nie wyjść na kompletną ignorantkę warsztatu Pani Dąbrowskiej, to dodam, że z racji tego, że lubię takie schematy w książkach, to nie skreślam całkowicie tej pozycji. W niektórych momentach nawet cieszyłam się lekturą, przewracając z przyjemnością kartki. Niestety tak, jak wspomniałam wcześniej, książka nie skradła mojego serca.

"Jutro będziemy szczęśliwi", to pozycja o miłości. Tej szczerej i prawdziwej, która pokona wszystkie przeciwności losu. Warto sobie przebaczać, bo może nas spotkać dzięki temu niewyobrażalne szczęście. Warto również marzyć, choćby nie wiem jak nieprawdopodobne by nam się te marzenia wydawały. Musimy tylko w ciebie wierzyć!
Wiem, że jest sporo osób, którzy szczerze pokochali tę książkę, więc nie odradzam Wam jej przeczytania. Zróbcie to i wyróbcie sobie o niej własne zdanie. Kto wie, może dołączycie do grona wielbicieli tej pozycji?

Dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka za egzemplarz książki!




Moja ocena: 5/10

Czytaliście? A może macie zamiar?
Piszcie w komentarzach! :) 

3 komentarze:

  1. Szkoda, że miejscami historia okazała się ckliwa i mdła i że się nie niej zawiodłaś. Ja nie przepadam za takimi klimatami, więc tak czy siak się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się książka podobała. Czułam klimat zimy i świąt i to przesłanie, które przekazała autorka.
    Pozdrawiam
    http://przystanekszczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń